Dlaczego nie piszę już nic na bloga? Może myślisz, że zrezygnowałam. Może, że to się nie opłaciło, "zmarnowany czas" - powiesz.
Otóż sprawa jest nadzwyczaj prosta - ja już nie potrafię. Nie potrafię ot tak usiąść i wyrzucić z siebie te tysiąc słów, aby w kilkanaście minut mieć gotowy tekst, który będzie interesujący i wartościowy. W moim przypadku nigdy to tak nie wyglądało (mam jeden napisany w pół godziny, rekord życia niepowtórzony nigdy więcej:D).
Napisanie jednego tekstu zawsze zajmowało mi kilka dni, bo robiłam research, nierzadko z anglojęzycznych stron, czytałam anglojęzyczne pisma czy książki o Islandii, a super-orłem w tłumaczeniu nie jestem. Zawsze też kilkukrotnie dokonywałam poprawek tekstu. Druga część lwiej roboty to wybór i obróbka zdjęć... Mam ich kilkadziesiąt gigabajtów, więc należy z tego coś wybrać, przyciąć, ustawić kontrast, jasność, dodać do wpisu i opisać pod pozycjonowanie... To zajmuje mnóstwo czasu. A nigdy nie byłam dobra w pisaniu wypracowań, zawsze tylko dostawałam z nich 4 :) (Byłam ambitnym kujonem, więc 4 to zbyt mało)
Teraz jakoś nie potrafię usiąść do komputera i cokolwiek napisać, a powodów jest wiele. Po pierwsze, moje kochane dziecko mi nie da:) Czepia się nogi, chce na ręce, chce zobaczyć co to jest ten komputer i ta śmieszna różowiasta nakładka na klawiaturę (mam silikonową ochronkę na klawiaturę, która zawsze wzbudzała zainteresowanie nawet wśród dorosłych:D). Jeśli mąż jest w domu i może przejąć "wartę" nad córeczką, to nie usiedzę przy kompie nawet 5 minut, bo oni zawsze świetnie razem się bawią i nie potrafię do nich nie dołączyć... Obecnie mała śpi, a ja śpieszę się, aż łokcie wciskam w stół, aby się nie obudziła i nie zniweczyła tej jednej chwili, kiedy mam głowę pełną słów :)
Podziwiam niesamowicie blogerów, którzy przy posiadaniu dziecka (lub kilkoro) prowadzą biznes na pisaniu bloga. No dla mnie to jest szczyt szczytów. W ogóle jak to zrobić bez uszczerbku na rozwoju dziecka? Da się? Ciężko mi uwierzyć, że się da bez wysłużenia nowoczesną technologią - tv, komputerem, telefonem, tabletem. Jestem ogromną przeciwniczką takich praktyk, uważam, że to bardzo nieprawidłowe. Ale tak, wszystko przede mną, mam niekłopotliwe dziecko, które niedługo skończy rok, więc jeszcze nie odczułam przymusu pozbycia się go na parę godzin (?). Obym nie musiała, bo to będzie moja rodzicielska porażka ;)
Zapytałam na fanpage Panidorcia co dalej z blogiem, co ze stroną, bo już nie czuję tej energii do pisania, do prowadzenia nawet strony fb o Islandii. I jak zwykle, moi kochani czytelnicy mnie nie zostawili, podsunęli kilka pomysłów, popłynęły słowa otuchy, zrozumienia i wsparcia.
I jak ja mogę przestać? Po czymś takim nie mogę i nie chcę. Od dziś będę rozmyślać jak dać Wam coś wartościowego i chociaż co jakiś czas puścić jakiś wpis na blogu.
Bo chcecie, prawda?
Otóż sprawa jest nadzwyczaj prosta - ja już nie potrafię. Nie potrafię ot tak usiąść i wyrzucić z siebie te tysiąc słów, aby w kilkanaście minut mieć gotowy tekst, który będzie interesujący i wartościowy. W moim przypadku nigdy to tak nie wyglądało (mam jeden napisany w pół godziny, rekord życia niepowtórzony nigdy więcej:D).
Napisanie jednego tekstu zawsze zajmowało mi kilka dni, bo robiłam research, nierzadko z anglojęzycznych stron, czytałam anglojęzyczne pisma czy książki o Islandii, a super-orłem w tłumaczeniu nie jestem. Zawsze też kilkukrotnie dokonywałam poprawek tekstu. Druga część lwiej roboty to wybór i obróbka zdjęć... Mam ich kilkadziesiąt gigabajtów, więc należy z tego coś wybrać, przyciąć, ustawić kontrast, jasność, dodać do wpisu i opisać pod pozycjonowanie... To zajmuje mnóstwo czasu. A nigdy nie byłam dobra w pisaniu wypracowań, zawsze tylko dostawałam z nich 4 :) (Byłam ambitnym kujonem, więc 4 to zbyt mało)
Teraz jakoś nie potrafię usiąść do komputera i cokolwiek napisać, a powodów jest wiele. Po pierwsze, moje kochane dziecko mi nie da:) Czepia się nogi, chce na ręce, chce zobaczyć co to jest ten komputer i ta śmieszna różowiasta nakładka na klawiaturę (mam silikonową ochronkę na klawiaturę, która zawsze wzbudzała zainteresowanie nawet wśród dorosłych:D). Jeśli mąż jest w domu i może przejąć "wartę" nad córeczką, to nie usiedzę przy kompie nawet 5 minut, bo oni zawsze świetnie razem się bawią i nie potrafię do nich nie dołączyć... Obecnie mała śpi, a ja śpieszę się, aż łokcie wciskam w stół, aby się nie obudziła i nie zniweczyła tej jednej chwili, kiedy mam głowę pełną słów :)
Podziwiam niesamowicie blogerów, którzy przy posiadaniu dziecka (lub kilkoro) prowadzą biznes na pisaniu bloga. No dla mnie to jest szczyt szczytów. W ogóle jak to zrobić bez uszczerbku na rozwoju dziecka? Da się? Ciężko mi uwierzyć, że się da bez wysłużenia nowoczesną technologią - tv, komputerem, telefonem, tabletem. Jestem ogromną przeciwniczką takich praktyk, uważam, że to bardzo nieprawidłowe. Ale tak, wszystko przede mną, mam niekłopotliwe dziecko, które niedługo skończy rok, więc jeszcze nie odczułam przymusu pozbycia się go na parę godzin (?). Obym nie musiała, bo to będzie moja rodzicielska porażka ;)
Zapytałam na fanpage Panidorcia co dalej z blogiem, co ze stroną, bo już nie czuję tej energii do pisania, do prowadzenia nawet strony fb o Islandii. I jak zwykle, moi kochani czytelnicy mnie nie zostawili, podsunęli kilka pomysłów, popłynęły słowa otuchy, zrozumienia i wsparcia.
I jak ja mogę przestać? Po czymś takim nie mogę i nie chcę. Od dziś będę rozmyślać jak dać Wam coś wartościowego i chociaż co jakiś czas puścić jakiś wpis na blogu.
Bo chcecie, prawda?