, ,

Kryzys wiary na Islandii, czyli jak być katolikiem w ateistycznym kraju

środa, maja 31, 2017

Islandia

Niedawno poznałam ciekawą parę, której historia mnie zafascynowała. Mają za sobą wiele niekonwencjonalnych wyjazdów, a przed sobą żadnych barier! Spośród wszystkich państw na świecie tym razem postawili na Islandię. Ale jako jedni z niewielu, przybyli tutaj nie z powodu pieniędzy, a z powodu przekonania, że to bezpieczny kraj. Wolny od problemów złej organizacji politycznej, gdzie życie płynie spokojnie i na godnym poziomie.

Z mieszkaniem pomogła im na początku znajoma, a z pracą poradzili sobie sami – zajęło im to tylko tydzień. Wystarczył przegląd islandzkich portali, co zaowocowało rozmową rekrutacyjną dla niej i propozycją również dla niego, bo akurat jej towarzyszył.

Po dwóch miesiącach znaleźli samodzielne mieszkanie, a praca w fabryce słodyczy z międzynarodową ekipą wciąż daje im sporo satysfakcji i poczucie bezpieczeństwa.

Jednak coś jest nie do końca tak… Jako ludzie wierzący czują się czasami dość nieswojo i bardzo staroświecko poprzez swoje katolickie poglądy. Bo Islandia niby należy do krajów chrześcijańskich, ale społeczeństwo postępuje według własnych zasad i zachcianek, a tym bardziej młodzież.

W Islandii kochają niemal wszystko, ale nie podoba im się rozwiązłość Islandczyków

Mimo że jesteśmy dość nowocześni, w niektórych sprawach jesteśmy mega staroświeccy i konserwatywni. Generalizując, tutaj każdy z każdym ma dziecko, 26 partnera, dzieci z 3 poprzednich małżeństw. Dla nas jako ludzi żyjących wedle zasad moralnych, nie do końca przypadło to do gustu.


Islandia, atrakcje Islandii

W kontaktach z Islandczykami od razu rzuca się w oczy brak wstydu – młodzi naprawdę nie przejmują się opinią innych. Ich Facebooki pękają w szwach od idiotycznych, ośmieszających, brzydkich, wulgarnych zdjęć… Młodzież nie jest kontrolowana ze strony rodziców, robi co uważa za słuszne. Alkohol, papierosy i inne używki są na porządku „dziennym”. Przypadkowy seks to fajna przygoda, a monogamia jest dla nudziarzy. W Islandii statystycznie jest najwyższy odsetek dzieci pozamałżeńskich, bo instytucja małżeństwa nie jest ważna dla wyluzowanego społeczeństwa. Większość dojrzałych ludzi posiada potomstwo z różnymi partnerami. Niemal każdy ma za sobą minimum jeden rozwód. Przypadki można mnożyć…

Z jednej strony fajnie, bo po co się przejmować jakimiś zasadami, sztywnymi normami i  „co ludzie powiedzą”, ale z drugiej…

Czy łatwo być katolikiem na Islandii? To wszystko zależy od tego czy się chce. Nam się chce i podjęliśmy decyzję o wierze, dlatego z subiektywnego punktu widzenia nic nie stanowi dla nas przeszkody. W całym tym islandzkim wyluzowaniu i stylu życia my jako osoby wierzące dobrze się odnajdujemy, ponieważ nikt nie krytykuje tego, w co wierzymy. 

Bo nikogo to nie obchodzi. Islandczycy są bardzo tolerancyjni i zaakceptują każdego człowieka, niezależnie od jego poglądów.

Z drugiej strony cała ta bezpruderyjność i nowoczesne liberalne życie dopuszczające praktycznie wszystko spowodowało, że pomimo przekonania o naszej tolerancji, nie jesteśmy w stanie zaakceptować takich sytuacji. Nasza "odmienność" powoduje, że taki świat jest nie do przyjęcia i utrwala nas w wierze i wartościach, które nosimy w sercach. Dla niektórych może wydawać się dziwne, że nie jesteśmy otwarci na współczesną Europę. Obserwując zachowania tutejszej ludności, wiemy, że nigdy nie będziemy tacy sami. To sprawia, że chcemy bardziej zagłębiać się w dobro, które dla współczesnej islandzkiej młodzieży może być postrzegane jako zacofanie.

Zacofanie rozumiane w Islandii jako brak spontaniczności. Najpierw musimy pomyśleć, zanim się na coś zdecydujemy. Nie wypalimy jointa, nie spijemy się na umór i nie pozwolimy na obmacywanie dopiero co poznanej osobie…

Islandia, islandzki krajobraz

W Islandii regularnie odbywają się polskie msze w większych miastach. Moi znajomi, którym zależało na czynnym uczestnictwie w życiu kościoła, skontaktowali się z polskim księdzem, który wysyłał im smsy z powiadomieniem o miejscu i godzinie mszy w okolicy. Czasami jechali ponad 80 km… Ktoś by się puknął w głowę, a ja ich podziwiałam. Za ich upór i głębokie pragnienie bycia blisko Boga.

A jak sytuacja wygląda w stolicy kraju?

Nasza wspólnota jest niewielka, liczy średnio do 15 osób. Najciekawsze jest w niej to, że jesteśmy tam najmłodsi (a wcale nie jesteśmy jakimiś smarkaczami). To pokazuje, że młodzi Polacy, którzy tutaj przylatują, często nie potrzebują Boga i Kościoła w swoim życiu. Sądzimy, że wiąże się to z tym, że tutaj na Islandii mają na tyle pieniędzy, że nie muszą się „martwić” Bogiem. Islandia może pokazać kim człowiek jest naprawdę. My również jesteśmy tutaj sami, bez naszych rodzin i przyjaciół z Polski. Więc możemy robić tak naprawdę co chcemy, a jednak tak się nie stało, wręcz przeciwnie. Samodyscyplina, którą posiadamy i którą nabyliśmy w Polsce pokazała, że nie ważne gdzie się znajdziemy i ile będziemy zarabiać, jeśli człowiek ma swoje zasady i chce się ich trzymać, to tak pozostanie.

Spotykamy się w naszym małym gronie raz w tygodniu wieczorną porą, a każde spotkanie ma inny charakter, więc nie ma mowy o nudzie. Czasem rozważamy Pismo, czasem jedziemy na wycieczkę, a czasem świętujemy czyjeś urodziny. Prowadzimy raz w miesiącu modlitwę uwielbieniową, na którą przychodzą często ludzie spoza wspólnoty.

Czyli jak widać, wszystko się da! Jeśli tylko mocno się chce i przezwycięży się wymówki, takie jak: „nie wiem gdzie”, „nie mam czasu”, „nie mam czym” i tak dalej…

Skąd w tak niewielkim i spokojnym kraju tyle rozwiązłości i swobody, ogólnej tolerancji na wszystko? Czy to właśnie wiara ma tak duży wpływ na społeczeństwo?

Osobiście bardzo się cieszę, że Polska jest krajem katolickim i jakieś zasady moralne nas się trzymają. Gdyby nie to, mielibyśmy drugi Berlin, zasypany obcokrajowcami, obnoszącymi się ze swoimi poglądami oraz homoseksualistami, których widok by peszył i szokował dzieci. Dorosłych również...

Co prawda, jesteśmy sztywni, nie spontaniczni, wstydzący się swojego zdania – to zauważyłam przy okazji kilku imprez, w której uczestniczyli Islandczycy i Polacy. I zgadnij, kto bawił się lepiej. Oni się wydają bardziej zadowoleni z życia, żyją bez stresu, powoli i po swojemu w 100%. A my się stresujemy, pędzimy, bardzo uważamy na to, co inni powiedzą... 

Według mnie mentalność narodu zależy bardzo od podejścia do wiary, bo wychowujemy się w pewnej tradycji i wartościach, dziedziczonych po przodkach. I tu wysnuwam dość smutny wniosek, że niestety przez to Polacy są jacy są, trochę zamknięci i mało radośni. Bo Kościół narzuca pewne schematy, straszy sądem ostatecznym, wymaga czystości. I znów podkreślę – nie uważam, że to złe. Zasady są dobre i pożyteczne. A to od każdego z nas zależy, w jaki sposób będziemy reprezentować własny kraj. Oby z dumnie podniesioną głową!

W którym kraju sytuacja jest lepsza? To już kwestia indywidualnego osądu. Podziel się ze mną swoją opinią.

Ściskam,
PS. Zdjęcia pochodzą z archiwum moich dzisiejszych bohaterów.

MOGĄ CI SIĘ SPODOBAĆ

0 komentarze

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

INSTAGRAM