Najcudowniejszy dzień w Hiszpanii ~ Fort Bravo, Almeria i Gibraltar
O Hiszpanii
udało mi się do tej pory napisać tylko raz. Zastanawiam się, dlaczego, przecież
jest o czym pisać i jest co pokazać! Południowe wybrzeże jest przepiękne, a moje wspomnienia z wyjazdu wciąż są bardzo wyraźne, mimo, że minęło już niemal pół roku!
Ostatnio
weszłam w folder hiszpańskich fotek i od razu wiedziałam, że kolejnym razem
napiszę o najlepszym dniu tego wyjazdu. Nie wygrałam milionów euro w
loterii, nie zakochałam się na zabój, nie poleciałam też ze spadochronem. To był najlepszy dzień, bo cały spędziłam w podróży! W sumie 20 godzin, 1100 kilometrów, 100 naprawdę
dobrych zdjęć:)
Ogromna ilość miejsc do zobaczenia tak nas pozytywnie nastroiła, że cała droga minęła w
świetnej atmosferze. Oczywiście głównym gwoździem programu był Gibraltar. Koleżanka sobie wymarzyła go zobaczyć i nas namówiła, bo przecież w sumie
mieliśmy niedaleko ;) Było warto. Zawsze warto wystawić nos i coś zwiedzić!
Texas Hollywood – k. Tabernas, prowincja Almeria
Zwane też
Mini Hollywood, Oasys czy Fort Bravo – czuję się niepewnie, bo to miejsce ma
kilka określeń. Park imituje miasteczko z Dzikiego Zachodu, w którym można
znaleźć typowe zabudowania z tamtych czasów, napić się piwa w Saloonie, czy też
odbyć przejażdżkę z kowbojem. Momentami można się naprawdę poczuć jak w środku
akcji starego amerykańskiego westernu ;)
Samo
zwiedzanie może zająć pół godziny dla „biegaczy”, a może też zająć ze dwie. Na
miejscu można zarezerwować domek, a obok
popływać w najprawdziwszym basenie. To popsuło mi wrażenia, bo wcale nie pasowało do reszty miasteczka.
Ale
ostatecznie w tym miejscu moja ogromna fascynacja Ameryką i jej przeogromną
różnorodnością została po części zaspokojona:) Co za sprytni Hiszpanie! Aha i
jeszcze muszę dodać, że pierwszym filmem, który tutaj nakręcono był „Dobry, zły
i brzydki” z 1966 roku!
Dodam jeszcze cenę wstępu: 19,40 euro dla dorosłych, ale kolega nam wynegocjował do 15 euro, bo czekaliśmy na otwarcie...
Dodam jeszcze cenę wstępu: 19,40 euro dla dorosłych, ale kolega nam wynegocjował do 15 euro, bo czekaliśmy na otwarcie...
Miasto Almeria
Kolejnych 40
kilometrów upłynęło nam na podziwianiu przepięknych górskich krajobrazów. Same miasto miało być tylko krótkim przystankiem
na rozprostowanie kości i szybki posiłek, jednak ogromny kłopot sprawiło nam
znalezienie miejsca parkingowego, a następnie jakiegoś przybytku z szybkim
jedzeniem... Wtedy to doszłam do kolejnego wniosku – im więcej ludzi jest
głodnych w tym samym czasie, tym trudniej jest znaleźć kompromis, co i gdzie
jemy… Ostatecznie kupiliśmy po małej pizzy w niewielkim kiosku, prowadzonym
przez Rosjankę.
Samej
Almerii niestety nie było czasu zwiedzić, bo gonił nas nasz główny cel, czyli
Gibraltar!
Gibraltar
Półwysep
jest własnością Wielkiej Brytanii, dlatego przekraczając granicę należy mieć ze
sobą funty brytyjskie (na szczęście euro też akceptują). Nadal jestem pod
wielkim (ogromnym!) wrażeniem tego miejsca, no bo JAK na tak niewielkiej powierzchni 6,5
km^2 można zmieścić tyle atrakcji wartych zobaczenia??? Tempo zwiedzania było
naprawdę szybkie, czego nie cierpię, a i tak nie zobaczyłam wszystkiego, co
uważałam za ważne. Szkoda! A co warto tu zobaczyć?
Skała
Gibraltarska - jej większą część stanowi rezerwat przyrody, w którym mieszka ponad 200 małp. Co ciekawe, są to jedyne małpy w Europie.
Skałę widać już z daleka i robi piorunujące wrażenie, widoki z góry też są świetne, ale największych emocji dostarczył mi kierowca, który nam przewodził... Ekstremalnie wąska droga wijąca się po zboczach góry i strome urwiska tuż za oknem podnosiły wszystkim ciśnienie ;)
Jaskinia Św. Michała była pierwszą odwiedzoną jaskinią w moim życiu, dlatego z szeroko otwartymi oczami oglądałam te wszystkie stalaktyty i inne formacje skalne. Ich uroda dodatkowo była wyeksponowana odpowiednim oświetleniem. A sama jaskinia wydawała się nie mieć końca i ciągnąć się jeszcze bardzo daleko / głęboko gdzieś w skale... Trochę przerażające!
Ogród botaniczny Alameda - przepiękny ogród, w którym ma się ochotę zabłądzić, zostać na zawsze. Tak kolorowo, tak niezwykle. Ale miałam odczucie, że na naszych kolegach ogród nie zrobił żadnego wrażenia. Faceci są jacyś dziwni ;)
Latarnia morska Europa Point z pomnikiem upamiętniającym gen. Sikorskiego, który zginął w katastrofie lotniczej w 1943 roku.
Tunele Great Siege (Wielkie Oblężenie) miały kiedyś ogromne znaczenie dla tutejszych mieszkańców. Sieć korytarzy powstała pod koniec XVIII wieku i służyła nawet w czasie II Wojny Światowej. Do zwiedzania udostępniona jest tylko część tunelu, ale spacer w dół, a później z powrotem po śliskiej posadzce porządnie wymęczy każdego.
W Hiszpanii
byłam pół roku temu, w maju, a wspomnienia nadal są takie żywe. Wciąż bardzo
cieszę się z tego wyjazdu ze znajomymi. Decyzja o tym zapadła bardzo
spontanicznie, jednak nie bez obaw. Bo przecież tak bardzo się bałam spełniać swoje marzenia… Teraz jest we mnie więcej odwagi, więcej zapału i chęci. Niedawno
byłam przecież w Grecji na przepięknym Zakinthosie. I mam nadzieję, że to nie koniec moich przygód ;)
Jednak na razie nie planuję żadnego wyjazdu, bo w życiu szykuje mi się ogromna rewolucja, na którą długo czekałam :)
Jednak na razie nie planuję żadnego wyjazdu, bo w życiu szykuje mi się ogromna rewolucja, na którą długo czekałam :)
0 komentarze