Pierwszy raz w Hiszpanii - co mnie najbardziej zdziwiło
Do tej pory byłam już w Niemczech
i w Islandii, ale to Hiszpania jest pierwszym krajem, który odwiedziłam
turystycznie. I to był świetny debiut J
Chociaż wyjazd przydarzył mi się całkiem spontanicznie, bo dołączyłam do
znajomych, którzy już mieli wszystko zabukowane, to uważam go za przełom w moim
życiu i że da mi odwagę na więcej. Abym w końcu zaczęła spełniać swoje
marzenia, czego tak bardzo się bałam.
Południowa Hiszpania wydaje się
rajem na Ziemi. Wszędzie przepiękna śródziemnomorska roślinność, palmy, kaktusy
i mnóstwo kwiatów. Zadbane i czyste miasta, dużo słońca, plaże i morze. Domy
idealnie pasują do pustynnego krajobrazu, króluje kamień i naturalne materiały.
Dobrze wiem, że Hiszpania jest
bardzo zróżnicowana. Nawet zachodnio-południowa część ma dwa różne subklimaty.
Z jednej strony pustynne wyżyny, palmy i niskie krzaczki, uprawy cytryn i
szklarnie z warzywami. Zaś od zachodu już mnóstwo zieleni, dużo lasów i bardzo
wysokie góry. Taka różnorodność na długości 600 km! J
Krajobraz to pierwsza z rzeczy,
które mnie zaskoczyły w tym kraju. A było ich dużo więcej.
Genialnie gęsta sieć drogowa
Z lotniska pod Alicante do
wynajętego domu w La Manga dojechaliśmy wynajętymi autami. Większość z tych 126
km stanowi autostrada. Podobnie wyglądała trasa do innych miast. Gdziekolwiek się
nie wybraliśmy, była autostrada. Jakie to cudowne! Z ograniczeniem do 120. I
owszem, są one płatne. Jeśli komuś szkoda kilka euro może pojechać alternatywną
trasą, na przykład tuż przy linii morza. Wolniej, ale jak malowniczo!
„Klient to NIE nasz pan”
Chodzi mi tutaj o tradycyjną
sjestę, która w naszym miasteczku trwała od 14 do 17 (a czasami do 19) mimo, że w maju nie ma
jeszcze upiornych upałów. I mimo, że sezon turystyczny jeszcze tak naprawdę się
nie zaczął, więc teoretycznie KAŻDY potencjalny klient powinien być
przyjęty z honorami ;) Ale nie. Tradycja rzecz święta. Podobnie było w Mini
Hollywood – planie filmowym, udającym miasto z westernów. Przyjechaliśmy akurat
10 minut przed otwarciem, ale nie wpuszczono nas wcześniej. Gdybyśmy odpuścili,
oni by stracili szansę na zarobienie 97 euro. Przedsiębiorczy Polak by takiej
szansy nie przepuścił ;)
Miasta jak ogrody botaniczne
Jak już mówiłam, wszędzie palmy,
kwieciste krzewy, drzewa kaktusowe (?) i inne cudowne rośliny, na widok których
każda kobieta przystaje i się zachwyca. I musi dotknąć. I się dziwi „Dlaczego
to w moim domu nie chce tak urosnąć???” Ale cóż się dziwić – w ciepłym klimacie
mogą rosnąć i bujnie kwitnąć przez cały rok. Raj J
Hiszpanie don’t speak English
Niestety, większość Hiszpanów nie
zna angielskiego. W sumie, realnie patrząc, po co im to, skoro hiszpański jest drugim najpopularniejszym językiem na świecie... Dobrze jest, jeśli ktoś
chociaż rozumie co mówisz. Czasami spotkaliśmy kelnerów, którzy umieli się
porozumieć J Z
całą resztą używaliśmy gestów. I to jest naprawdę fajna rzecz! Mimo, że język
jest jakąś barierą, to zawsze można pokazać, co mamy na myśli :)
Hiszpanie przechodzą na czerwonym świetle
Jakie to jest rozsądne! Stoisz na
czerwonym, nic nie jedzie, więc po co stoisz? Nie ma to sensu, więc idziesz.
Czy nie tak powinno być? Tak właśnie postępuje się w Hiszpanii, więc nie jest
to widocznie występek, którym się łata dziurę budżetową i poprawia statystyki
;) Piesi są ostrożni, kierowcy również. Też zostałam zaskoczona uprzejmością
kierowców – gdy się zbliżałam do przejścia (bez sygnalizacji) oni zwalniali i
się zatrzymywali. W Białymstoku tego nie doświadczymy, a w Waszych miastach?
Hiszpanie nie dbają o auta
Już sobie wyobrażam, ile epitetów
by leciało w Polsce, gdyby nagle jakimś sposobem Hiszpanie zamienili się z nami
na auta ;p Zdecydowana większość z nich jest porysowana i ma wgniecenia!
Nadziwić się nie mogłam ilością zniszczonych w ten sposób samochodów! Dla nich
to normalka. Południowy temperament? Czy też raczej luz? Każdy znajomi mi
facet, jeśli zauważy ryskę na aucie, to cierpi niczym na fotelu dentystycznym.
Co za strata! Cieszę się, że nie musiałam kierować w Hiszpanii – czasami krążyliśmy
w tak ciasnych uliczkach przy ściśle zaparkowanych autach, że ze strachu
zamykałam oczy. A te garaże podziemne! Co 3 metry słup. I każdy oczywiście
zarysowany ;) Zawał serca gwarantowany…
Niesamowicie zadbane ulice
I poza tym wszystkim, to mnie
zdziwił porządek, czyste ulice, równo przystrzyżone trawniki, zadbane klomby.
Po miastach jeżdżą autka zamiatające ulice, a panowie z zieleni miejskiej
odkurzają chodniki (że co???). Hiszpanie mają też chyba słabość do rond, bo nie
dość, że jest ich bardzo dużo, to jeszcze są bardzo pomysłowo urządzone!
Co do jedzenia – królują owoce
morza. Jestem ignorantem kulinarnym i niezbyt przepadam za dziwnymi potrawami,
więc mało co mi się podobało w menu. Nie lubię też popularnych tutaj suszonych
wędlin, a przecież doskonale wiem, że najbliżej im do naturalności i zdrowia.
Kiedyś stwierdziłam, że nic co zdrowe, nie jest smaczne. Póki co, to moja
teoria się sprawdza. Niestety. I też nie lubię gotować. Nie lubię, gdy
przygotowanie potrawy i sprzątnie garów trwa kilkakrotnie dłużej niż samo
jedzenie. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to zmieni, co przy posiadaniu własnej
rodziny podobno się wydarza ;)
Tyle udało mi się zebrać
przemyśleń i wniosków. Co ciekawe, żadne z nich nie jest negatywne w tak dużym
stopniu, abym poczuła niechęć do Hiszpanii. O nie! Ja czuję ogromny niedosyt i
na pewno jeszcze kiedyś zawitam w tym kwitnącym kraju!
I ostrzegam, mam mnóstwo zdjęć
oraz pomysłów na wpisy J
Tym postem początkuję cykl hiszpański z nadzieją, że dołączą do niego również
inne kraje. I z nadzieją, że Moi Drodzy Czytelnicy pozytywnie to przyjmą J
0 komentarze