Polska vs Islandia NAJPIĘKNIEJSZE WSPOMNIENIA ~ część II
Serdecznie zapraszam na drugi półfinał walki o miano kraju z największą ilością pięknych wspomnień :)
Codzienność nieraz dobija, jest szara, monotonna i gnuśna. Nie da się cieszyć tym, co tu i teraz, zapomina się o tym, co dobrego nas spotkało. Dlatego postanowiłam raz na zawsze zebrać w jedno miejsce katalog moich wspomnień - tych najpiękniejszych, do których powracam z sentymentem i ogromną przyjemnością.
W części pierwszej do konkurencji stanęło aż osiem najlepiej wspominanych wydarzeń, które miały miejsce w ciągu ostatnich dwóch lat. Trzy rundy zostały podzielone tematycznie:
- Najcudowniejsza pogoda
- Najpiękniejsza plaża
- Najbardziej zachwycający zachód słońca
Końcowym wynikiem były dwa punkty dla Polski i jeden dla Islandii. Tym razem w boju stanie siedem wspomnień w dwóch rundach. Który kraj ostatecznie wygra? Tak naprawdę to sama jeszcze nie wiem. Zaczynając tą serię, byłam bardzo ciekawa finałowego werdyktu! Bo mimo, że Islandię kocham całym sercem, to nigdy tu nie zamieszkam. W Polsce jest mój dom, moja rodzina i moja dusza :) Będąc w jednym kraju, tęsknię za tym drugim, i tak w koło...
Znów nieduże miasto, znów woda, znów zachody słońca:) Ale nie o zachodach tym razem, a o bajecznych krajobrazach...
Żeglarską stolicę Polski odwiedziłam po raz pierwszy w maju 2015. Maj to według mnie najpiękniejszy miesiąc, dużo kwiatów, coraz cieplej, blisko wakacji, no i wtedy mam urodziny! Chociaż już od 25. roku życia nie cieszą, a smucą. Czas się przerzucić na fetowanie imienin ;)
Dlaczego ten wypad wspominam tak mocno? Jest to bardzo zadbane miasto, z przepięknym portowym nabrzeżem, mnóstwem wodnych atrakcji, jak na przykład spływy kajakowe, rowerki wodne, rejsy żaglowe, czy nawet skorzystanie z Parku Wodnego Hotelu Gołębiewskiego. Szlak Wielkich Jezior Mazurskich przyciąga wielu obcokrajowców - nieraz słyszałam od Niemców, że Masuria jest najpiękniejszym miejscem w kraju :)
Dodatkowo za duży atut miasta uważam mnóstwo miejsc noclegowych, wiele klimatycznych knajpek oraz niewielkie rozmiary:) Spędziłam tu trzy dni z ukochanym mężczyzną, mieszkaliśmy w bardzo komfortowym domku tuż przy brzegu jeziora Tałty z własnym nabrzeżem, gdzie spędzaliśmy mnóstwo czasu, jako wielbiciele wylegiwania się przy wodzie :)
Runda 4. Widoki z efektem WOW
POLSKA - Mikołajki
Znów nieduże miasto, znów woda, znów zachody słońca:) Ale nie o zachodach tym razem, a o bajecznych krajobrazach...
Żeglarską stolicę Polski odwiedziłam po raz pierwszy w maju 2015. Maj to według mnie najpiękniejszy miesiąc, dużo kwiatów, coraz cieplej, blisko wakacji, no i wtedy mam urodziny! Chociaż już od 25. roku życia nie cieszą, a smucą. Czas się przerzucić na fetowanie imienin ;)
Dlaczego ten wypad wspominam tak mocno? Jest to bardzo zadbane miasto, z przepięknym portowym nabrzeżem, mnóstwem wodnych atrakcji, jak na przykład spływy kajakowe, rowerki wodne, rejsy żaglowe, czy nawet skorzystanie z Parku Wodnego Hotelu Gołębiewskiego. Szlak Wielkich Jezior Mazurskich przyciąga wielu obcokrajowców - nieraz słyszałam od Niemców, że Masuria jest najpiękniejszym miejscem w kraju :)
Dodatkowo za duży atut miasta uważam mnóstwo miejsc noclegowych, wiele klimatycznych knajpek oraz niewielkie rozmiary:) Spędziłam tu trzy dni z ukochanym mężczyzną, mieszkaliśmy w bardzo komfortowym domku tuż przy brzegu jeziora Tałty z własnym nabrzeżem, gdzie spędzaliśmy mnóstwo czasu, jako wielbiciele wylegiwania się przy wodzie :)
oraz Laguna Lodowcowa, Kanion Fjadragljufur i Parku Narodowy Skaftafell (Kwintesencja Islandii, czyli kaniony, lodowce i wodospady)
Patrząc na te zdjęcia czuję wielką potrzebę powtórzenia tej wyprawy, w taki sam sposób, z tymi samymi ludźmi... Było słonecznie i malowniczo, relaks, ciekawość, poznawanie nowych zakątków... Dowiedziałam się jak to jest oglądać wodospad z góry i jak przebiega rzeka Skóga. Szliśmy wzdłuż niej, licząc na jakiś punkt kulminacyjny, ale tak iść można było bez końca, bo małe wodospadziki i kaskady wodne co krok urozmaicały spokojną taflę strumienia... Nie obyło się również bez testu miękkości tamtejszej trawy :) Kilka razy próbowałam uchwycić w kadrze stadko baranów, ale są zbyt płochliwe i, o dziwo, bardzo szybkie...
Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na pałętanie się przy Skógar. Zależało mi, aby przed zachodem słońca zdążyć zobaczyć ukryty Gljúfrabúi - o którym zupełnie przypadkiem przeczytałam gdzieś w internecie. Znajduje się on tuż przy popularnym Seljandsfoss. Tego dnia przy parkingu odbywał się jednoosobowy występ gitarowy - cudowne, romantyczne, wyciszające dźwięki idealnie współgrały z krajobrazem!
Powtórzę to znów - kocham naturę! Przebywanie na świeżym powietrzu w tak cudownych miejscach pozwala na zresetowanie się po pracy i naładowanie akumulatora na kolejny miesiąc :) W tym miejscu przełamałam swój strach, kilkukrotnie zaniemówiłam z zachwytu i zmokłam jak kura, bo Gljúfrabúi jest jak prysznic x10000 :D
Z kolei na wyprawę do Laguny Lodowcowej Jokulsarlon musiałam przeznaczyć cały dzień, bo przed nami była długa droga do przejechania, a po drodze do zaliczenia kilka atrakcji :) Najpierw wspaniały kanion Fjaðrárgljúfur, nad którym zostało nagranych sporo scen do klipu Biebera. I nie to, że jestem jego fanką, po prostu świetnie pokazał Islandię... O tu: Bieber - I'll Show You (You Tube).
Kolejnym przystankiem było miasteczko Kirkjubæjarklaustur, w którym zatrzymaliśmy się spontanicznie, po zobaczeniu z oddali wodospadu, kończącego się w lesie (!). Las?? W Islandii? To trzeba było sprawdzić :) Czułam się tam jak w bajecznej krainie! Piękny wodospad i stroma ścieżka prowadząca wzdłuż niego na samą górę, a na górze kolejna cudowna niespodzianka! Sprawdźcie sami w linku:)
Jadąc dalej, ku Lagunie, ogromne wrażenie zrobił na mnie lodowiec Vatnajokull - największy w kraju. Tam zaliczyliśmy kilkukilometrowy spacer ku niezwykłemu wodospadowi Svartifoss.
I po tym wszystkim już nic nie mogło wywrzeć na mnie wrażenia, i nie wywarło... Laguna - spoko. Jest woda (niesamowicie przejrzysta), są bryły lodu (błękitne), są turyści, jest plaża... Normalka :) Na koniec po prostu byłam wyczerpana i przesiąknięta wodą do suchej nitki - po zdjęciach widać, jaką mieliśmy aurę, ale tam to się lało jak z cebra :)
Mimo wszystko był to jeden z najlepszych dni na Islandii! I za to właśnie idzie punkt na jej konto:)
Runda 5. Najlepsza integracja
POLSKA - Białowieża oraz Osowiec Twierdza (rzeka Biebrza)
Wyjazd do Białowieży był absolutnie na wariackich papierach - cztery baby w samochodzie, w którym rządziło stare disco polo. Uszy mi więdły, a nie pomyślałam o zapasie wina na drogę, pewnie by pomogło ;)
Dlaczego było super? Zabawne towarzystwo, genialna kwietniowa pogoda, ukochane łono natury, urocze zwierzaki i pełen relaks! Białowieża, mimo, że jest nieduża, ma swój niepowtarzalny klimat. Spacerując po Parku Pałacowym można poczuć, jakby się własnie podróżowało w czasie. I pewnie z tego powodu Białowieża jest jedną z moich ulubionych miejscowości na Podlasiu :)
Wokół rzeki Biebrzy utworzono Park Narodowy, co przyciąga miłośników przyrody jak ja i mój ukochany. Nie ma co się oszukiwać, jego przyciąga każda rzeka pełna ryb :) Tak więc pewnego pięknego majowego dnia byłam wędkarską towarzyszką, a w nagrodę za cierpliwość i wzorowe zachowanie zostałam zabrana w kolejne nowe miejsce - ruiny starej twierdzy obronnej Sowietów...
Jako obywatelka na 6 miałam pewne obawy, czy powinnam wkraczać na teren wyraźnie oznaczony zakazem wstępu, jednak ciekawość zwyciężyła. No i przecież miałam swojego bohatera u boku, który ten rejon zna jak własną kieszeń. Wtedy to wyraźnie przesunęłam własne granice strachu, chodząc po starych bunkrach, wdrapując się na ruiny, skacząc przez (zbyt) szeroką przepaść... Jest moc!
Więcej w relacji znad rzeki Biebrzy i Twierdzy Osowiec :)
Thingvellir to jedno z takich miejsc, o których dużo słyszałam, ale nigdy nie było po drodze się tam wybrać, nigdy w ciągu tych pięciu lat! A przecież należy do Złotej Trójki atrakcji, które koniecznie trzeba w Islandii zwiedzić i to za jednym zamachem - razem z gejzerami i wodospadem Gulfoss...
To też była babska wycieczka, ale pora inna, bo jesień i, jak na Islandię przystało, wilgoci nam nie pożałowano. Na szczęście słońce czasami wydzierało sobie skrawek wolnego nieba, aby nam zarzucić bajeczną tęczą. A ja jak małe dziecko, oczy w słup i szczęka na podłodze ;)
Thingvellir to miejsce, w którym spotykają się dwie płyty kontynentalne, tak więc Islandia należy tak naprawdę do Europy oraz Ameryki Północnej jednocześnie! Kochana Islandia, zaskakuje co kroku :)
Więcej ciekawostek i widoków opisałam w relacji z Thingvellir. Zapraszam, podobno jeden z najładniejszych wpisów :)
A ten wyjazd to już kompletna bomba! Po kilku tygodniach pracy w końcu udało się wyrwać w teren i wraz z dwoma ziomkami udaliśmy się na przeczesanie okolic rzeki Thjorsa - islandzkiego Nilu :) Akurat zaczęła się zima, ale nam nie było dane jej zaznać z racji mieszkania w najbardziej deszczowym regionie kraju... A tutaj zastaliśmy bialutką krainę, poprzecinaną rzekami i jeziorami.
Po drodze zaskoczyło nas stado baranów - bo mimo, że bojaźliwe, bo na szczęście też płochliwe i głupowate... Kolega odpalił papierosa, a stado wtedy przypuściło na nas szturm. Syndrom odstawienia? Czy może islandzka kampania przeciwko nikotynie? Jeśli tak, to bardzo kreatywna!
Jakieś kilka łąk, pagórków i zakrętów dalej zostaliśmy zatrzymani przez patrol uroczych islandzkich koni, ot tak stanęły na drodze i ani myślały sobie pójść. U mnie oczywiście aparat w gotowości i poleciałam im na przywitanie, będąc pewna, że jak typowy statystyczny tutejszy kuc będzie łagodny i przyjacielski. Tak było do czasu, aż pewien Czarny Charakter nie wpadł na pomysł, że chyba czas pokazać kto tu rządzi i skopał zadek swojemu mniejszemu koledze. Mniejszemu, ale grubszemu. Objaw dyskryminacji wśród zwierząt?...
Było cudownie, magicznie, biało, mroźnie, wyjątkowo, zaskakująco! Przegapiliśmy nasz główny cel podróży, wodospad Hjalparfoss, więc czuję potrzebę powrotu w te miejsca. Te bezkresy przyciągają jak magnes :)
WERDYKT
Polska : Islandia
3:2
Polska 3 : Islandia 2!!
Wydaje mi się, że dokładnie takiego wyniku się spodziewaliście i oczekiwaliście (?). Ostatnia runda była dla mnie zdecydowanie najtrudniejsza do rozstrzygnięcia! Jeśli te wspomnienia by stanęły w walce o wow-widoki, to zdecydowanie by wygrała Islandia... Jednak tutaj wzięłam pod uwagę moich towarzyszy podróży. I to właśnie w Polsce mam najbliższych mi znajomych i mojego faceta, tutaj tworzymy kolejne własne historie do opowiadania dzieciom i wnukom :)
Islandia była o mały włos od zwycięstwa, kusiło mnie, aby szalę przechylić na jej stronę. W końcu to jest blog głównie o kraju lodu i ognia! Więc jak to?...
Jak się czujecie z tym werdyktem? Jest sprawiedliwy czy mocno naciągany? :)
0 komentarze