Przyleciałam 1 czerwca, wróciłam 10 sierpnia, co w sumie dało okrąglutkie 10 tygodni. Czerwiec był bardzo pracowity, lipiec już trochę mniej, bo dojechało więcej ludzi do pracy. A turystów cały czas było full. Podczas pobytu dodałam 6 wpisów, z czego jedynie dwa dotyczyły moich wypraw, a o tym najbardziej lubię pisać, wtedy mam super powera :)
Pierwszy wpis dotyczył mojego 1. tygodnia w Islandii, kolejny był już relacją z szybkiej wyprawy na cypel Dyrhólaey, następnie zajęłam się cyklem wskazówek dotyczących wyjazdu na Islandię: 1, 2 i 3.
Na sam koniec zostawiłam perełkę, wisienkę na torcie, ten wpis lubię najbardziej! Zobaczyłam najpiękniejsze wodospady południowej Islandii z innej perspektywy niż zazwyczaj, o innej pogodzie niż zazwyczaj i do tego poznałam jeden nowy :)
W planach był też przelot na paralotni, jednak nasze pierwsze i jedyne podejście było nieudane ze względu na brak wiatru (chyba jedyny bezwietrzny dzień całego lata...) ;/ Miałam też okazję przejechać się konno, jednak czmychnęła mi ona koło nosa. Bardzo szkoda!
Ale już na sam koniec pobytu udało mi się wyskoczyć na kilka godzin na czarną plażę w okolicach Viku, pogoda bardzo dopisała <3
Pozdrawiam!
9 komentarze