,

Najpiękniejsze wodospady południowej Islandii

niedziela, lipca 19, 2015

południowa Islandia

Islandia słynie z lodowców, czarnych plaż i wodospadów właśnie. Jest ich tutaj mnóstwo! I każdy jest wyjątkowy. Już myślałam, że nic mnie na moim południu nie zaskoczy, ale jednak! Kiedy usłyszałam o ukrytym wodospadzie, to musiałam go znaleźć. I nie było to trudne.

To kolejne świetne miejsce przy krajowej jedynce, niedaleko słynnego Skógarfoss oraz Seljalandsfoss. Mam na myśli wodospad Gljúfrabúi, który zalicza się do ukrytych skarbów Islandii, rzadko odwiedzanego przez turystów. A to dziwne! Bo dostęp jest bardzo prosty, można tam dojechać autem… Chyba po prostu jest przyćmiony przez Seljalandsfoss, który słynie ze ścieżki prowadzącej za wodospadem.

Majestatyczny wodospad Skógafoss

Najpierw zajechaliśmy zobaczyć Skógafoss, oczywisty pewniak każdego turysty, jednak nie każdy znajdzie czas, siły i chęci na wejście na samą górę (schodami;), a jeszcze mniej z tych osób pójdzie w górę rzeki. My mieliśmy wszystkie atrybuty walecznego włóczęgi, więc podążyliśmy wzdłuż rwącej Skóga River. Trafiliśmy na kilka perełek, kilka razy przysiedliśmy na trawie. Pełen chillout, relaks, odprężenie :)
Skógafoss 
Idąc wzdłuż rzeki Skóga można natrafić na takie kaskady
Chill na trawie :) z widokiem na dolinę

Seljalandsfoss - wodospad, który można okrążyć

Następnym etapem podróży był Seljalandsfoss, znajdujący się jakieś 40 km od Skogaru. Widać go już z krajowej jedynki, więc nie ma możliwości przeoczenia :) Fenomenalne w przypadku tego wodospadu jest ścieżka biegnąca tuż za ścianą spadającej wody - w tej perspektywie robi się tysiące zdjęć promujących Islandię.

Niestety nigdy nie obeszłam go dookoła, jestem z cukru, bym się roztopiła ;)
Gitarzysta PRZEPIĘKNIE grający pod Seljalandsfoss
Ścieżka ciągnąca się wzdłuż góry Franskanef - jak z bajki!

Hardkorowo trudna wspinaczka na szczyt Franskanef

Podążając w stronę Gljúfrabúi natrafiliśmy na ciekawą ścieżkę prowadzącą stromo w górę, więc oczywiście musieliśmy tam pójść i sprawdzić co tak zainteresowało wielu innych ludzi, spacerujących po szczycie. Ścieżka okazała się iść przez potok, pod nogami mieliśmy dużo ruchomych kamieni i błoto. Nietrudno było o upadek, a nawet wypadek (w tym śmiertelny) lecz dla mnie okropną opcją wydawało się samo zamoczenie buta;) Moje przeziębienia zawsze zaczynają się od stóp, stąd te obawy. To nic, że już od kilku dni mam okropny katar, lepiej dmuchać na zimne.

Ogólnie jestem bardzo bojaźliwą osobą, ale od jakiegoś czasu staram się to zmienić i przekraczać swoje granice. Zainspirowałam się moim ukochanym H, który jest niesamowicie odważny, czym mi imponuje i co bardzo podziwiam. Pierwszym moim aktem odwagi były harce po ruinach w Twierdzy Osowiec (link), a tym razem pokonałam swój lęk i wspięłam na tą stromą górę, stwierdzając z całą pewnością, że zejście w dół tą samą drogą jest absolutnie niewykonalne… 

Szczyt okazał się płaskowyżem, a roztaczająca się przed nami panorama przepiękna! Szliśmy w kierunku poszukiwanego wodospadu, licząc na to, że jakieś zejście (najlepiej eleganckie schodki) w dół będzie, jednak nie doczekaliśmy się.

Odkrycie tajemniczego Gljúfrabúi

Doszliśmy do klifu, z którego mieliśmy widok na rzekę i spadającą wodę… Przyjrzałam się temu bliżej i okazało się, że oto nasz cel podróży widziany z góry! Teraz trzeba było tylko znaleźć w miarę bezpieczną ścieżkę na dół… W tym momencie słońce znów nam wyjrzało zza chmur i zrobiło się cudownie ciepło i przyjemnie! Postanowiliśmy trochę poleżeć na miękkiej trawie (bez mrówek i kleszczy;) Echo niosło do nas dźwięki gitary. Bajka. To jedna z takich chwil, które chciałoby się zatrzymać i powtarzać w nieskończoność <3
Gljúfrabúi  widziany z góry 
Kolejny chill na trawie :)
Widok z góry Franskanef
Zapytałam miłą Niemkę, czy wie o jakiejś innej drodze na dół niż ta obok nas, niestety, była ona dość daleko, a my nie mieliśmy już dużo czasu, bo trzeba było wracać. Schodziliśmy w tym samym miejscu! I znowu udało mi się nie zmoczyć butów, a miałam najzwyklejsze trampki ;) Tylko lekko się pobrudziły w błocie :)

Gljúfrabúi okazał się schowany w uroczym kanionku, a droga do niego prowadziła poprzez strumyk, jednak dało się przejść po wystających kamieniach. W środku była duża wilgoć, wyszliśmy przemoknięci, ale zachwyceni tym miejscem! Polecam, polecam, polecam!! (świetny filmik!)
Gljúfrabúi od środka <3
Perełkę zostawiłam na sam koniec, jednak nie mam wielu zdjęć, bateria w telefonie nie wytrzymała całego dnia na wysokich obrotach... 

Któryś z tych trzech wodospadów skradł Wasze serce? Genialne uczucie móc odkrywać nowe rzeczy w potencjalnie znanych miejscach! 

Pozdrawiam i ściskam gorąco :)

MOGĄ CI SIĘ SPODOBAĆ

2 komentarze

Napisz do mnie

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

INSTAGRAM