Kolejne lato na Islandii
Jest to mój debiutancki wpis na blogu, dlatego muszę kilka podstawowych spraw wyjaśnić. Przyjeżdżam tu na dwa-trzy miesiące do pracy sezonowej w hotelu razem ze znajomymi. Tym razem jest to mój czwarty wyjazd, bo łatwo można się od tego uzależnić :) Dobry, chłodny klimat, cudowne krajobrazy i wysokie zarobki, to są rzeczy, które najbardziej mnie tu przyciągają.
A postanowiłam pisać tego bloga, aby pokazać znajomym, w jakim pięknym kraju przyszło mi przebywać :)
Udało się dotrzeć cało i zdrowo! Po przylocie do Islandii mieliśmy problem ze znalezieniem auta zostawionego nam na parkingu - kto to wiedział, że tam są aż 3 rodzaje parkingów? Ten stres został nam zrekompensowany szybką wycieczką po Reykjaviku, w której zobaczyliśmy urocze centrum, bezludne o 2 w nocy, z jednym leniwym kotem siedzącym na rogu ulicy.
Przepraszam za jakość, oczy bolą, ale niedługo zdjęcia ze starych Lumii będą warte miliony ;) |
Mimo późnej godziny jest jasno - tak wyglądają noce latem... Dopiero w sierpniu zaczyna się ściemniać, a noc jest naprawdę nocą;p Zobaczyliśmy też jedną z głównych atrakcji stolicy - protestancki kościół Hallgrímskirkja (is. - kościół Hallgrimura).
Wielkoduszni Islandczycy
Po zwiedzaniu miasta nadszedł czas na wyruszenie w drogę do Hotelu! Planowy czas dotarcia - około godziny 4, musiał się przesunąć... Z lewego koła poszedł dym! Musieliśmy zawołać o pomoc. Szczęśliwcem okazał się młody islandzki chłopiec z pobliskiej stacji paliw, który jednak okazał się niezbyt uzdolniony mechanicznie. Za to wykazał się wielką chęcią pomocy i zadzwonił po swoich kolegów, podobno mechaników...
Przyjechało dwóch chłopców o wyglądzie informatyków, jeden miał na wyposażeniu młotek. Oczywiście też nie wiedzieli co robić, postukali młotkiem w koło, i trochę pomogło ;) Widocznie przemoc jest najlepszą metodą na niedziałające sprzęty (na komputer zawsze działało!:)
W nagrodę na (lichą, ale zawsze) pomoc chłopcy dostali pół litra polskiej czystej. Jednak droga nam przebiegała w stresie - baliśmy się o koło, a awaria była związana z hamulcem. Podczas długiej i krętej podróży po drodze, na której jest wiele stromych zjazdów, hamulce są absolutnym must have...
Okazało się, że radar złapał kolegę w niefortunnym miejscu... Przy miasteczku geotermalnym Hveragerði nasze auto tak się rozpędziło ze stromego zbocza, aż dym szedł z koła, więc mandat był nieunikniony...
W Hotelu byliśmy dopiero o 6 - ekipa już się szykowała do pierwszej zmiany! Zdziwili się na nasz widok o tej porze... Daliśmy nura do łóżek:) Ja spałam jak suseł do 14 godziny... Podróże wykańczają!
A wieczorem imprezka
Tak się złożyło, że akurat wypadł dzień urodzin kolegi:) Melanż! W planach był wypasiony grill po pracy, jednak kapryśna pogoda zniweczyła nasze zamiary. Dania wylądowały w piekarniku, a my rozłożyliśmy się w domku - w 16 osób! Jedzenie było wyborne - nic dziwnego, przygotowywał je nasz jubilat kucharz:D
Egzotyczny "tort" zrobił wrażenie!:) |
Oczywiście, jak tradycja nakazuje - po każdej imprezie Dorcia miała na 6.30 do pracy... Z pewnymi trudnościami, ale wstałam. I tradycyjnie również nikt inny nie zawiódł, wszyscy stawili się na czas.
0 komentarze